Na podłodze w przedszkolnej sali piętrzą się zabawki; klocki, lalki, wózki, kolorowe samochody. Obok nich – widok nietypowy – nie dzieci, lecz rodzice – mamy i tatusiowie przedszkolaków. Mają swoje pierwsze warsztatowe zadanie – posiedzieć tak jak ich dzieci w przedszkolnej sali i … bawić się.
Świat dzieci i świat dorosłych oczami tych drugich
Widać jak się rozluźniają i chętnie wchodzą w rolę swoich dzieci; budują zamki z klocków, bawią się w dom, organizują wyścigi samochodowe. Rozmawiają i przekomarzają się. Po kilku minutach prowadzący warsztaty dla rodziców psycholog prosi o przerwanie zabawy i prowadzi grupę rodziców do sąsiedniej sali. A tam na podłodze już nie zabawki, lecz przedmioty, które kojarzą się z dorosłością: garść wyjętych z damskiej torebki kosmetyków, kalendarze, długopisy, paczka papierosów, notesy, kalkulatory. Rodzice poważnieją; zaczynają się rozmowy o pracy, paleniu, braku czasu, goniących wszystkich terminach, panie żywo dyskutują o kosmetykach.
Warsztaty dla rodziców są okazją do refleksji nad zachowaniami dzieci
Rozgadanych i ożywionych rodziców prowadzący warsztaty psycholog pyta o wrażenia.
– W dziecięcym świecie było lepiej, weselej, bardziej kolorowo – mówią rodzice – tam jest beztrosko, można się ciągle bawić.
– A w dorosłym świecie? – pyta psycholog.
– W dorosłym świecie jest szaro, same poważne sprawy – terminy, stan oszczędności, praca, obowiązki. Ale bywa i miło. Ktoś przypomina o bilecie do teatru, który wysunął się z kalendarza. – Mamy też swoje radości. Gdy czujemy się zmęczeni – możemy sobie zrobić jakąś przyjemność, na przykład teatr.
– No i te kosmetyki – dodaje jedna z mam. Kiedy byłam mała, zawsze zazdrościłam mamie, że może się malować. Teraz i ja mogę to robić i sprawia mi to przyjemność. Gdy mam chandrę, zdarza się, że idę do kosmetyczki lub kupuję sobie jakiś kosmetyk. W ten sposób poprawiam sobie humor.
– A co robiła pani ze swoim złym humorem, gdy była pani małą dziewczynką – pyta psycholog.
Zapada cisza. – Chyba czekałam, aż ktoś dorosły zauważy, że jestem w złym humorze i zrobi coś takiego, że on się poprawi – pada odpowiedź.
– Miała pani jakiś swój dziecięcy sposób na zły humor?
Znowu milczenie. – Nie pamiętam – odpowiada uczestnicząca w warsztatach mama. Chyba szłam do swojego pokoju i bawiłam się lalkami, ale zły humor nie zawsze szybko mijał.
– A ja jak byłem zły, rozrabiałem. Pamiętam, że kiedyś powyrzucałem przez okno zabawki – zwierza się jeden z ojców. Pozostali uśmiechają się z pewnym zrozumieniem. – Była wielka awantura. Rodzice za karę schowali mi zabawki, był płacz, tłumaczenia rodziców, moje przeprosiny. Pamiętam, że lubiłem, jak rodzice coś mi tłumaczyli i pokrzykiwali na mnie.
– Lubił pan, gdy na pana pokrzykiwali – wszyscy są zaskoczeni.
– To dziwne, ale chyba tak. Wtedy czułem, że się mną opiekują. Tak na pewno, czułem się wtedy „zaopiekowany”.
W przedszkolnej sali na chwilę znowu zapada cisza, a później trochę niepewna wypowiedź jednego z ojców – to może jak mój syn marudzi i – jak ja to mówię – nie wie, czego chce, to on ma po prostu swój zły humor. Może nie wie, co ma z nim zrobić.
Czy świat dziecka jest lepszy i łatwiejszy niż świat dorosłego?
Podobne rozmowy toczą się podczas kolejnych edycji warsztatów dla rodziców. I niemal za każdym razem, my prowadzący je psychologowie przeżywamy to samo zaskoczenie. Zagonieni i czasami nieco zmęczeni naszymi dorosłymi sprawami, często z rozrzewnieniem wspominamy dzieciństwo. A jeśli nawet wspomnienia sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat ukryte są głęboko w zakamarkach naszej pamięci, przeciwstawiamy nasze dorosłe życie, pełne obowiązków, trudnych decyzji, wypełnione pracą, troską o rodzinę, beztroskiemu i kolorowemu życiu naszych dzieci. Gdzie zaskoczenie? Otóż gdy podczas warsztatów pada pytanie o to, który świat jest lepszy, dziecięcy, czy ten dorosły, większość z nas wybiera jednak dorosłość. Okazuje się, że w dorosłym świecie, mimo wszystko, czujemy się bezpieczniej, mamy w nim większe poczucie wpływu i kontroli, więcej możliwości działania i zmieniania otaczającej nas rzeczywistości.
Czyżby więc dzieciństwo nie było aż takie beztroskie? Zdarza się, że nie jest. Dzieci również mają swoje trudności, niepowodzenia i zmartwienia. Dorosłym, zanurzonym w dorosłych sprawach wcale nie jest łatwo dostrzegać je i pomagać dziecku w radzeniu sobie z nimi. Nie zawsze jest proste wsłuchiwanie się w sygnały, jakie przekazują nam dzieci, bo dla nas dorosłych bywają one często nieprecyzyjne i niejasne. Dlatego podczas warsztatów pomagamy rodzicom i nauczycielom słuchać i lepiej rozumieć dzieci, wierząc, że to jest droga do doskonalenia naszych rodzicielskich i wychowawczych umiejętności.
A więc zapraszamy na warsztaty (artykuł publikowany w październikowym wydaniu miesięcznika TOP Przedszkole).