Każdy z rodziców pragnie mieć zdrowe, mądre, dobrze przygotowane do dorosłego życia dziecko. I wydawać by się mogło, że kiedy ono się rodzi, to powinniśmy umieć osiągnąć wymarzony cel. Umiejętność wychowania dziecka traktujemy zwykle jako zdolność, w którą wyposażyła nas natura, umiejętność odziedziczoną po babkach i mamie, coś, co trzeba tylko rozćwiczyć i rozruszać jak nogi niemowlęcia zaczynającego chodzić i wszystko będzie działać. W rodzicielskim przekonaniu, że musimy poradzić sobie z wychowaniem dzieci, utwierdza nas także otoczenie. Bo przecież to otoczenie, gdy dzieci sprawiają trudności, jako odpowiedzialnych zawsze wskazuje rodziców. I często słusznie.
Tymczasem najczęściej, gdy rozpoczynamy wychowywanie dziecka, mamy niewiele więcej niż wzorce wyniesione z domu i rodzicielski instynkt. Rzeczywiście, sprawia on, że mama dużo szybciej niż inni uczy się rozpoznawać sygnały przekazywane przez dziecko. Na pewno. Czy jednak instynkt i doświadczenia z własnego dzieciństwa wystarczą? Zgadzam się z tymi rodzicami, którzy twierdzą, że to za mało. Często dochodzą do takiego wniosku, wychowując kolejne dziecko, kiedy sami dostrzegają, że mimo najlepszych chęci nie udało im się uniknąć wychowawczych potknięć. Zauważają, że żyjemy coraz szybciej, coraz mniej mamy czasu dla rodziny, także dla dziecka. Rzeczywistość jest coraz bardziej skomplikowana, coraz szybciej się zmienia i coraz trudniej jest mądrze wychowywać swoje dziecko.
A zresztą nie trzeba wcale spoglądać na wielki świat. Czasami wystarczy popatrzeć na dwa mikroświaty: żony i męża, teraz mamy i taty. W jednym domu dzieci nigdy nie oglądały telewizji po wieczorynce, w drugim tylko zasłaniano im oczy przy wyjątkowo brutalnych scenach w filmach dla dorosłych. W jednym od małego uczone były porządku, stawiano im wysokie wymagania i chętnie sięgano po kary. W drugim było liberalnie, królowało wychowanie bezstresowe. W takich rodzinach często trudno jest osiągnąć porozumienie co do metody wychowania dziecka i albo kontakty między rodzicami i dziećmi pełne są niekonsekwencji, albo jedno z nich ustępuje, rezygnując ze swojego udziału w wychowaniu. Łatwo się domyślić, że ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie jest dobre. A to tylko przykład trudności, na które mogą trafić rodzice.
Nie sztuką jednak wytknąć błąd, sztuką jest wspierać rodziców w zdobywaniu i trenowaniu rodzicielskich umiejętności. Robią to specjalistyczne placówki; psychologowie, pedagodzy, gdy rodzice nie radzą sobie z problemami. Wtedy na pewno warto przyjrzeć się w towarzystwie specjalisty własnym relacjom z dzieckiem i opanować sposoby, które ułatwiają nawiązanie z nim dobrego kontaktu. I zdarza się, że okazuje się to niełatwe. Trzeba pokonać własne obawy o dziecko, zrezygnować z niektórych przyzwyczajeń, zweryfikować aspiracje. Można także próbować nie dopuszczać do trudnych sytuacji. Jeśli rodzice tego pragną, proponujemy im trening wcześniej, profilaktycznie. Korzyści? Łatwiej zrozumieć i siebie, i dziecko, a tym samym uchronić się przed potknięciami i błędami. Łatwiej wyzwolić się z poczucia winy, znajdując rozstrzygnięcie wychowawczych wątpliwości i rodzicielskich rozterek. Łatwiej wreszcie nawiązać dobry kontakt z dzieckiem, poprawić umiejętność porozumiewania się z nim. Z tą myślą nasza Pracownia organizuje warsztaty dla rodziców przedszkolaków.